To jedno z moich kulinarnych wspomnień z dzieciństwa-pierwszy raz jadłam cieburieka na Krymie. Jest to spory, płaski pieróg z mięsem w środku, smażony w bardzo głębokim tłuszczu. Instrukcję przygotowania znalazłam na rosyjskiej stronie ovkuse.ru. Wyczytałam tam, że przepisów na ciasto jest mnóstwo, z piwem, z wódką, z jajkiem, bez jajka, ale zawsze bez drożdży. Do swojej wersji użyłam mąki żytniej razowej i mięsa z indyka (oryginalnie powinna to być baranina lub wieprzowina), a pierogi upiekłam. Chrupiącą skórkę uzyskałam, smarując je z wierzchu jajkiem pod koneic pieczenia. Wyszły na tyle duże, że najadłam się połową swojego.
Składniki (na 2 spore pierogi):
ok. 150g mąki żytniej razowej
1/2 łyżeczki soli
1 jajko
1 łyżeczka oleju rzepakowego
1/4 szklanki wrzątku
270g mielonego mięsa drobiowego
1/2 cebuli
listek laurowy, dwa ziela angielskie (lub 1/2 szklanki wywaru z warzyw)
sól, pieprz
2/3 szklanki mąki mieszamy dokładnie z solą. Olej mieszamy z wodą. Wlewamy płyn do mąki i mieszamy dokładnie. Dodajemy pół jajka roztrzepanego w miseczce (drugie pół będzie potrzebne później), szybko mieszając. Dodajemy po troszeczku resztę mąki, zagniatając ciasto. Formujemy kulę, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na godzinę lub dwie. Cebulę siekamy i dusimy na wodzie, z dodatkiem pokrojonego listka laurowego i ziela angielskiego. Kiedy lekko ostygnie, mieszamy z mięsem, dodając 1/5 szklanki wody lub bulionu warzywnego. Mieszamy. Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia ostrożnie rozwałkowujemy ciasto i formujemy dwa koła o grubości ok. 4mm. Na jedną połowę każdego placka nakładamy pół farszu i przykrywamy drugą połówką, formując pieroga. Brzegi „dziabiemy” lekko widelcem, żeby powstał charakterystyczny wzorek. Pieczemy przez 15min w 225 stopniach. Z wierzchu smarujemy resztą roztrzepanego jajka i pieczemy jeszcze ok. 7min.
Jeden cieburiek dostarcza ok. 515 kcal.